Po zakończeniu II wojny światowej duży zakład na Staten Island na 375 akrach ziemi stanął przed niepewną przyszłością. Niektórzy uważali, że Willowbrook powinien służyć do opieki nad niepełnosprawnymi weteranami, ale ostatecznie zwyciężyły preferencje gubernatora Nowego Jorku, Thomasa Deweya. Dewey argumentował, że w stanie są tysiące dzieci, które były „umysłowo i fizycznie upośledzone i słabe umysły, które nigdy nie mogą zostać członkami społeczeństwa”, którymi trzeba się opiekować z „wysokim stopniem czułości i uczucia”. W tej ostatniej sprawie instytucja całkowicie upadłaby: w nadchodzących dziesięcioleciach Willowbrook stanie się synonimem niesprawiedliwości społecznej, moralnej odrazy i rażących niepowodzeń państwowego systemu psychiatrycznego.
Willowbrook State School otwarto Październik 1947, przyjęto 20 pacjentów z upośledzeniem umysłowym z placówek pozarządowych. W krótkim czasie Willowbrook był przepełniony i zabrakło personelu. W 1955 roku osiągnął pełną pojemność 4000 mieszkańców. W tym czasie wśród pacjentów i personelu szerzyły się infekcje wątroby. Niedługo później, w 1960 roku, wybuch odry zabił 60 pacjentów.
Jednak te migawki nie oddają nędznych i odrażających warunków, w jakich żyli pacjenci Willowbrook. Pomimo swojej nazwy jako „szkoła”, w Willowbrook nie było prawie żadnej struktury edukacyjnej. Kiedy nauczano, było to tylko dla garstki współpracujących uczniów i tylko przez około dwie godziny dziennie.
Większość doświadczeń z Willowbrook została zdefiniowana przez ciągłe zaniedbanie, za które niekoniecznie odpowiadał nadmiernie zestresowany i niedofinansowany personel. W niektórych budynki, osoby niepełnosprawne umysłowo mogły tłoczyć się w pokojach, jęczeć, wiercić się, kręcić się, a wszystko to z niewielką troską i środkami. Wielu z nich chodziło nago z powodu braku odzieży i nadzoru. Inni siedzieli przemoczeni moczem i kałem, a niektórzy smarowali ściany i ubrania, bez dostępnych ubrań, które mogłyby je zastąpić. Wykorzystywanie seksualne i fizyczne z rąk innych pacjentów i pracowników było powszechne, podobnie jak choroby.
Do 1969 roku Willowbrook, zaprojektowany na 4000 pacjentów, osiągnął szczyt 6200. Była to największa instytucja psychiatryczna w Stanach Zjednoczonych, w której panowały jedne z najbardziej godnych ubolewania warunków życia w kraju.
Pierwsza amerykańska opinia publiczna usłyszała o okropnościach Willowbrook z przemówienia wygłoszonego przez obiecującego młodego człowieka. polityk. Mówiąc o systemowych niepowodzeniach w opiece psychiatrycznej, Robert Kennedy powiedział: „Odwiedziłem instytucje stanowe dla osób upośledzonych umysłowo i myślę, że szczególnie w Willowbrook mamy sytuację, która graniczy z jamą wężową”.
Jednak ten alarm pozostawał niezauważony przez siedem lat, czyli do czasu, gdy dwie osoby, dziennikarka prasowa Jane Kurtin i ambitny 29-letni lokalny dziennikarz prasowy Geraldo Rivera, zdecydowali się opisać tę historię. Niezadowolony i wkrótce zwolniony pracownik Willowbrook, Rivera wkradł się z kamerzystą do budynku szóstego. Uzyskali szybkie dowody przeludnienia i zaniedbania obiektu, w którym znajdowało się w tym czasie 5400 pacjentów.
Sceny z wnętrza Willowbrook były szokujące, a lokalne wiadomości w WABC-TV oglądały miliony. Widzowie widzieli dziesiątki pacjentów z upośledzeniem umysłowym skulonych w lęku bez celu. Z wyjątkami w cieplejszych miesiącach nie mieli wstępu na zewnątrz. Pacjenci w średnim wieku spali na siedzeniach , Inni crouc on i kołysał się na podłodze. Niektórzy pacjenci dziecięcy wyszli bez ubrania. Takie zaniedbanie było szczególnie istotne w przypadku populacji pacjentów, w której 60 procent nie było przeszkolonych w korzystaniu z toalety, a 64 procent nie było w stanie samodzielnie się wyżywić. Smród w tych pokojach, dochodzący od nieczystych, pozbawionych opieki i lekceważonych pacjentów, po Rivera przypominał „chorobę” i „śmierć”.
W tamtych czasach wszyscy, którzy trafili do Willowbrook, byli leczeni mniej więcej to samo, pomimo różnic w potrzebach i powszechnej rzeczywistości błędnej diagnozy wczesnego dzieciństwa. W swoim exposé Rivera przeprowadził wywiad z Bernardem Carabello, 21-letnim pacjentem z porażeniem mózgowym i 18-letnim mieszkańcem Willowbrook, którego intelekt był bystry, chociaż miał problemy z mówieniem i poruszaniem się tak szybko jak inni. Elokwentnie wyjaśnił środowisko, które nazwał „hańbą”. „Bili mnie kijami, klamrami pasków. Personel kopnął mnie głową w ścianę ”, wspomina Carabello,„ większość dzieci siedziała w świetlicy nago, bez ubrania. Było też wiele przypadków wykorzystywania seksualnego ze strony pracowników do mieszkańców.„Mimo całego horroru tej niesprawiedliwości, dzisiaj Carabello dobiega sześćdziesiątki i odchodzi na emeryturę z posady stanowego pracownika na Manhattanie.