W południe 18 kwietnia 1942 roku 16 bombowców armii amerykańskiej pod dowództwo śmiałego pilota podpułkownika Jimmyego Doolittlea, uderzyło w niebo nad Tokio i innymi kluczowymi japońskimi miastami przemysłowymi w niespodziewanym nalocie mającym pomścić atak na Pearl Harbor. Dla 80 ochotników, którzy tego ranka wystartowali z lotniskowca Hornet, misja była jednokierunkowa. Po zaatakowaniu Japonii większość załóg samolotów odleciała do Wolnych Chin, gdzie brakowało paliwa. Mężczyźni albo wyskoczyli, albo wylądowali awaryjnie wzdłuż wybrzeża i zostali uratowani przez miejscowych wieśniaków, partyzantów i misjonarzy.
Hojność okazana przez Chińczyków wywołałaby przerażający odwet ze strony Japończyków, którzy pochłonęli około ćwierć miliona istnień ludzkich i skłoniłby do porównań z gwałtem Nanking w latach 1937-38. Amerykańskie władze wojskowe, świadome, że nalot na Tokio doprowadzi do zaciekłego kontrataku na wolne Chiny, mimo wszystko przeprowadziły misję, utrzymując ją w tajemnicy przed sojusznikami z Pacyfiku. Ten rozdział najazdu Doolittle w dużej mierze nie został zgłoszony – aż do teraz.
Dawno zapomniane zapisy misyjne odkryte w archiwach Uniwersytetu DePaul po raz pierwszy rzuciły nowe, ważne światło na skalę cierpień Chińczyków następstwa nalotu Doolittle.
W chwilę po ataku na Tokio japońscy przywódcy wściekli się z powodu nalotu, który ujawnił przybrzeżne prowincje Chin jako niebezpieczny ślepy punkt obrony ojczyzny. Amerykańskie lotniskowce nie tylko mogłyby przeprowadzać niespodziewane ataki z mórz i bezpiecznie lądować w Chinach, ale mogą nawet latać bombowcami bezpośrednio z chińskich lotnisk, aby zaatakować Japonię. Japońskie wojsko zarządziło natychmiastową kampanię przeciwko lotniskom o znaczeniu strategicznym, wydając plan operacyjny pod koniec kwietnia, zaledwie kilka dni po nalocie Doolittle.
Relacje ocalałych wskazują na dalszy cel: ukaranie chińskich sojuszników Stanów Zjednoczonych. Siły amerykańskie, zwłaszcza te miasta, w których amerykańscy lotnicy wyskoczyli po nalocie. W tym czasie siły japońskie okupowały Mandżurię, a także kluczowe porty przybrzeżne, linie kolejowe oraz ośrodki przemysłowe i handlowe w Chinach.
Cel w Tokio: Jimmy Doolittle i najazd, który pomścił Pearl Harbor
Dramatyczna relacja z jednej z najbardziej znanych i kontrowersyjnych kampanii wojskowych w Ameryce: najazdu Doolittle.
Kup
Stany Zjednoczone nie mieli butów na ziemi ani nie wierzyli, że chińskie wojsko może odeprzeć dalsze postępy okupacji japońskiej. Szczegóły zniszczeń, które wkrótce nastąpią – tak jak od dawna przewidzieli urzędnicy w Waszyngtonie i Chungking, tymczasowej stolicy Chin, a nawet Doolittle – pochodzą z zapisów amerykańskich misjonarzy, z których niektórzy pomagali najeźdźcom. Misjonarze wiedzieli o potencjalnym gniewie Japończyków, którzy żyli w słabym pokoju w tym przygranicznym regionie na południe od okupowanych Chin. Szeroko krążyły opowieści o okrucieństwach w Nanking, gdzie rzeka poczerwieniała od krwi. Kiedy Japończycy przybyli do miasta, „pierwszą rzeczą, jaką widzisz, jest grupa kawalerzystów”, wspominał Herbert Vandenberg, amerykański ksiądz. „Konie mają lśniące czarne buty. Mężczyźni noszą buty i hełm. Mają pistolety maszynowe. ”
Vandenberg słyszał wiadomości o nalocie na Tokio w kompleksie misyjnym w mieście Linchwan, gdzie mieszka około 50 000 ludzi, a także do największego kościoła katolickiego w południowych Chinach, mogącego służyć nawet tysiącowi. Dni po nalocie listy dotarły do Vandenberg z pobliskich misji w Poyang i Ihwang, informując go, że miejscowi księża opiekują się niektórymi ulotki. „Przyszli do nas pieszo” – napisał Vandenberg. „Byli zmęczeni i głodni. Ich ubrania były podarte i podarte po schodzeniu z gór po wyskoczeniu. Daliśmy im smażonego kurczaka. Opatrzyliśmy ich rany i wyprano. Zakonnice upiekły ciasta dla lotników. Daliśmy im nasze łóżka . ”
Na początku czerwca rozpoczęła się dewastacja. Ojciec Wendelin Dunker obserwował wynik japońskiego ataku na miasto Ihwang:
„ Zastrzelili każdego mężczyznę, kobietę i dziecko , krowa, wieprz lub cokolwiek, co się ruszyło. Zgwałcili każdą kobietę w wieku od 10 do 65 lat, a przed spaleniem miasta całkowicie je splądrowali ”.
Kontynuował, pisząc w swoim niepublikowanym pamiętniku , „Żaden z zastrzelonych ludzi też nie został pochowany, ale pozostawiono go na ziemi, aby zgnił, razem ze świniami i krowami.”
Japończycy wkroczyli do otoczonego murami miasta Nancheng o świcie rano 11 czerwca, rozpoczynając rządy terroru tak przerażającego, że misjonarze nazwali je później„ Gwałtem Nancheng ”. Żołnierze zebrali 800 kobiet i zapędzili je do magazynu przed wschodnią bramą. ”Przez miesiąc Japończycy pozostawali w Nancheng, wędrując przez wypełnione gruzami ulice w ubraniach ze schabu, przez większość czasu pijąc i zawsze mając poszukiwanie kobiet ”- napisał wielebny Frederick McGuire. „Kobiety i dzieci, które nie uciekły z Nancheng, na długo będą pamiętać Japończyków – kobiety i dziewczęta, ponieważ były wielokrotnie gwałcone przez japońskie wojska cesarskie, a teraz są niszczone przez choroby weneryczne, dzieci, ponieważ opłakują swoich zabitych ojców z zimną krwią w imię „nowego porządku” w Azji Wschodniej ”.
Pod koniec okupacji siły japońskie systematycznie niszczyły 50-tysięczne miasto. Drużyny pozbawiły Nanchenga wszystkich radioodbiorników, podczas gdy inne splądrowali szpitale narkotyków i narzędzi chirurgicznych. Inżynierowie nie tylko zniszczyli elektrownię, ale też podciągnęli linie kolejowe, wysyłając żelazo. 7 lipca w południowej części miasta rozpoczął swoją działalność specjalny oddział zapalający. „To planowane spalenie zostało przeprowadzone przez trzy dni ”, donosi jedna z chińskich gazet,„ a miasto Nancheng stało się zwęgloną ziemią ”.
W lecie Japończycy spustoszyli około 20 000 mil kwadratowych. Splądrowali miasta i wsie, a następnieukradł miód i porozrzucane ule. Żołnierze pożerali, wypędzali lub po prostu zabijali tysiące wołów, świń i innych zwierząt gospodarskich; niektóre zrujnowały ważne systemy irygacyjne i podpaliły uprawy. Zniszczyli mosty, drogi i lotniska. „Jak rój szarańczy, zostawili po sobie tylko zniszczenie i chaos” – napisał Dunker.
Torturowano tych, którzy pomogli bandytom Doolittle W Nancheng żołnierze zmusili grupę mężczyzn, którzy nakarmili lotników, do zjedzenia odchodów, po czym ustawili dziesięciu z nich na „konkurs kulowy”, aby zobaczyć, przez ile osób przejdzie pojedynczy pocisk, zanim się zatrzyma. W Ihwang Ma Eng-lin, który przyjął w swoim domu rannego pilota Harolda Watsona, został zawinięty w koc, przywiązany do krzesła i nasączony naftą. Potem żołnierze zmusili jego żonę, by go podpaliła.
„Mężowie Doolittle nie zdawali sobie sprawy” – napisał później wielebny Charles Meeus – że te same drobne upominki, które wręczyli swoim wybawicielom w podziękowaniu za ich gościnność– spadochrony, rękawiczki, monety, dziesięciocentówki, paczki papierosów – kilka tygodni później staną się charakterystycznym dowodem ich obecności i doprowadzą do tortur i śmierci ich przyjaciół! ”
Misjonarz w Zjednoczonym Kościele Kanady, wielebny Bill Mitchell podróżował po regionie, organizując pomoc w imieniu Kościelnego Komitetu Pomocy Chinom. Mitchell zebrał statystyki od lokalnych władz, aby przedstawić migawkę zniszczeń. Japończycy przeprowadzili 1131 nalotów na Chuchow – miejsce docelowe Doolittle – zabijając 10 246 osób i pozostawiając kolejnych 27 456 bez środków do życia. Zniszczyli 62146 domów, ukradli 7620 sztuk bydła i spalili 30 procent plonów.
„Z dwudziestu ośmiu miast targowych w tym regionie”, odnotowano w raporcie komisji, „tylko trzy uniknęły zniszczenia. ” W mieście Yushan, liczącym 70 000 mieszkańców – wielu z nich uczestniczyło w paradzie prowadzonej przez burmistrza na cześć najeźdźców Davyego Jonesa i Hossa Wildera – zginęło 2 000 osób, a 80 procent domów zostało zniszczonych. „Yushan było kiedyś dużym miastem pełnym lepszych niż przeciętne domów. Teraz można spacerować ulicą za ulicą, widząc tylko ruiny” – napisał w liście ojciec Bill Stein. „W niektórych miejscach można przejść kilka mil, nie widząc dom, który nie został spalony ”.
W sierpniu tego roku japońska tajna grupa zajmująca się wojną bakteriologiczną, Jednostka 731, rozpoczęła operację zbiegającą się z wycofaniem wojsk japońskich z regionu.
W czym był znany jako sabotaż bakterii lądowych, wojska skażały studnie, rzeki i pola, mając nadzieję na chorobę lokalnych mieszkańców, a także siły chińskie, które bez wątpienia wrócą i ponownie zajmą region przygraniczny, gdy tylko Japończycy odejdą. W trakcie kilku spotkań dowódcy Jednostki 731 debatowali nad najlepszymi bakteriami do wykorzystania, osiedlając się na dżumie, wągliku, cholerze, durie brzusznym i paratyfusie, z których wszystkie byłyby rozprzestrzeniane przez rozpylanie, pchły i bezpośrednie zanieczyszczenie źródeł wody. Do operacji zamówiono prawie 300 funtów zarazków paratyfusów i wąglika.
Technicy napełnili butelki peptonami bakteriami duru brzusznego i paratyfusu, zapakowali je w pudełka z napisem „Zaopatrzenie w wodę” i przewieźli do Nankingu.W Nanking robotnicy przenieśli bakterie do metalowych butelek – takich jak te używane do wody pitnej – i wrzucili je do wybranych obszarów. Żołnierze następnie wrzucili kolby do studni, bagien i domów. Japończycy przygotowali również 3000 bułek skażonych tyfusem i paratyfusem i wręczyli je głodnym chińskim jeńcom wojennym, których następnie wypuszczono, aby wrócić do domu i roznosić choroby. Żołnierze zostawili kolejne 400 ciastek zarażonych tyfusem w pobliżu ogrodzeń, pod drzewami i wokół biwaków, aby wyglądało to tak, jakby wycofujące się siły pozostawiły ich w tyle, wiedząc, że pożrą je głodni miejscowi.
dewastacja regionu utrudniła ustalenie, kto zachorował i dlaczego, zwłaszcza że Japończycy splądrowali i spalili szpitale i kliniki. Tysiące gnijących zwłok ludzkich i bydła, które zatykały studnie i zaśmiecały gruz, również zanieczyszczały wodę pitną. Ponadto zubożali region, w którym wieśniacy często oddawali kał w dołkach na zewnątrz, był podatny na takie wybuchy przed inwazją. Anegdotyczne dowody zebrane od misjonarzy i dziennikarzy pokazują, że wielu Chińczyków zachorowało na malarię, czerwonkę i cholerę jeszcze przed podobno rozpoczął operację.
Chiński dziennikarz Yang Kang, który podróżował po regionie dla gazety Takung Pao, odwiedził wioskę Peipo pod koniec lipca. „Ci, którzy wrócili do wioski po ewakuacji wroga, zachorowali i nikt nie oszczędził” – napisała. „Taka sytuacja miała miejsce nie tylko w Peipo, ale wszędzie”.
W grudniu 1942 roku, Tokijskie radio donosiło o masowych wybuchach cholery, a następnej wiosny Chińczycy donieśli, że epidemia dżumy zmusiła rząd do poddania kwarantannie miasta Luangshuan w Czekiang. „Straty poniesione przez nasz naród”, napisał później, „były nieocenione”. Wśród ofiar Jednostki 731 byli między innymi żołnierze japońscy. Pewien kapral schwytany w 1944 roku powiedział amerykańskim przesłuchującym, że podczas kampanii Chekiang zarażonych zostało ponad 10 000 żołnierzy.
„Choroby to przede wszystkim cholera, ale także czerwonka i zarazki” – podał raport amerykańskiego wywiadu. „Ofiary były zwykle pędzono do szpitali na tyłach, zwłaszcza do szpitala wojskowego Hangchow, ale ofiary cholery, zwykle leczone zbyt późno, w większości umierały ”. Więzień widział raport, w którym wymieniono 1700 zmarłych, w większości przypadków cholery. Rzeczywiste zgony były prawdopodobnie znacznie wyższe, powiedział, „to powszechna praktyka, aby zmniejszyć nieprzyjemne liczby”.
Trzymiesięczna kampania w prowincjach Chekiang i Kiangsi rozwścieczyła wielu chińskich żołnierzy, którzy rozumieli to jako Konsekwencją nalotu USA mającego podnieść na duchu Amerykanów. Urzędnicy w Chungking i Waszyngtonie celowo ukryli szczegóły nalotu USA przed chińskim władcą Czang Kaj-szeka, zakładając, że Japończycy zemszczą się.
„Po zostali zaskoczeni spadnięciem amerykańskich bomb na Tokio, wojska japońskie zaatakowały przybrzeżne obszary Chin, gdzie wylądowało wielu amerykańskich lotników ”- poinformował Chiang telegraficznie do Waszyngtonu. „Te japońskie wojska wymordowały każdego mężczyznę, kobietę i dziecko na tych obszarach. Powtórzę – te japońskie wojska wymordowały każdego mężczyznę, kobietę i dziecko na tych obszarach.”
Wiadomości krążyły w amerykańskich mediach wiosną w 1943 r. jako misjonarze, którzy byli świadkami okrucieństw, wrócili do domu. The New York Times napisał w artykule wstępnym: „Japończycy wybrali sposób, w jaki chcą przedstawiać się światu. Przyjmiemy je według ich własnej wyceny, na ich podstawie. Nie zapomnimy i zobaczymy, że kara została zapłacona ”.
Los Angeles Times był o wiele bardziej zdecydowany:
Aby powiedzieć że zabójstwa te były motywowane zarówno tchórzostwem, jak i dzikością, to rzecz oczywista. W ten sposób lordowie wojny z Nippon udowodnili, że są zrobieni z najdelikatniejszego metalu…
Te uwagi jednak nie cieszyły się dużym zainteresowaniem i wkrótce zapomniano o rzezi. To była tragedia najlepiej opisana przez chińskiego dziennikarza w tamtym czasie. „Najeźdźcy uczynili z bogatego, kwitnącego kraju ludzkie piekło” – napisał reporter – „makabryczny cmentarz, na którym jedyną żywą istotą, którą widzieliśmy na wiele kilometrów, był podobny do szkieletu pies, który uciekł przerażony przed naszym podejściem”.