My Big Fat Greek Wedding rekompensuje to, czego brakuje w fabule dzięki obsadzie zabawnych, kochanych postaci. Jak każda duża rodzina, rodzina Portokolos jest zbiorem dziwacznych, zwariowanych postaci. Ojciec Touli, Gus, potrafi znaleźć grecki rdzeń dowolnego słowa i wierzy, że windex jest cudownym lekarstwem na każdą dolegliwość. Matka Touli mówi: „mężczyzna może być głową domu, ale kobieta jest szyją, ona może odwrócić głowę w dowolny sposób ”. W całym filmie widzimy matriarchalną moc w akcji, gdy ona i ciotka Voula subtelnie manipulują Gusem, ojcem. Kuzynka Touli, Nikki, ze swoim prowokacyjnym wyczuciem mody i brat Nick z jego cichą pasją do sztuki, wypełniają drzewo osobowości Portokolos.
W przeciwieństwie do tego Millerowie są stonowaną, małą rodziną. Ian ma tylko dwóch kuzynów. Kiedy Toula zaprasza Millerowie przyjechali na cichą kolację, aby spotkać się z jej rodzicami. Są w szoku. Dynamika między przytłaczająco ekstrawertyczną rodziną Portokolos a powściągliwymi rodzicami pana młodego zapewnia kilka zabawnych chwil.
Moje wielkie greckie wesele miało potencjał, by być filmem wyjątkowym. Utrudniał mu zbyt wymyślony romans i szczególnie nieprzekonujący występ Johna Corbetta jako Iana Millera. Jego postać była tak pozbawiona osobowości, tak nijakie, zwłaszcza w przeciwieństwie do członków rodziny Portokolos. Plus robotyczna dostawa jego deklaracji miłości były niewiarygodne. Jego postać wydawała się być refleksją. Gdyby Ian Miller był lepiej zagrany i rozwinięty, podobnie jak wszystkie postacie drugoplanowe, film miałby było świetnie. Jednak nadal jest to ponadprzeciętna komedia romantyczna, zapewniająca wiele śmiechu i przyjemnych chwil.